26 marca 2009

Crayon Physics Deluxe

Crayon Physics DeluxeDziś znalazłem świetną aplikację pokazującą możliwości Tablet PC oraz wszystkich gadżeciarskich urządzeń z ekranem dotykowym (jest wersja na Apple iPhone). Mowa o grze Crayon Phisics Deluxe. To są takie interakcje z komputerem, jakich będziemy świadkami w nadchodzącej przyszłości. Jestem przekonany, że świat pójdzie w stronę dotyku. Już to teraz widać. No a tutaj jest niewinna z pozoru zabawa pokazująca tak prosty interfejs użytkownika, że już prościej nie można.

Pamiętacie “The Incredible Machines”? To jest własnie tego rodzaju gra, ale wszystko jest rysowane kredkami świecowymi na ekranie. I wszystko zachowuje się od razu zgodnie z prawami fizyki. Dzieciaki mają niezły ubaw:

11 marca 2009

Navireo

Navireo.plNasza firma, jak wynika ze strony internetowej, jest skoncentrowana teraz na promocji Subiekt GT + Sello, ale niejako cichaczem, bez rozgłosu ruszył już serwis internetowy dotyczący wprowadzanego przez nas wkrótce do sprzedaży systemu przeznaczonego dla nieco bardziej wymagających firm.  Mowa o Navireo (nazwa kodowa: Katrina), który jest konfigurowalnym i rozszerzalnym zintegrowanym systemem do zarządzania przedsiębiorstwem. Navireo już w tej chwili działa z powodzeniem w kilku firmach (nasi partnerzy robili próbne wdrożenia w zeszłym i tym roku), jest cały czas rozwijany (obecna wersja nosi numer 1.03), a wkrótce (naprawdę wkrótce!) system pojawi się bardziej oficjalnie w sprzedaży. Będzie go też można zobaczyć na serii prezentacji, które będą organizowane w kilku miastach Polski. Szczegóły tej akcji na pewno pojawią się na wspomnianym serwisie dotyczącym Navireo.

W imieniu całego zespołu InsERT – zapraszam serdecznie: www.navireo.pl

4 marca 2009

Ananke

Przeczytałem właśnie na portalu gazety, że wyjaśnione zostały okoliczności katastrofy tureckiego samolotu Boeing 737 w Amsterdamie. Jestem w lekkim szoku! Nie dlatego, że wysokościomierz się popsuł i że nastąpiła awaria. Awarie się niestety zdarzają. Jestem w szoku, że lądowali na autopilocie! Ja wiem, że w (rejsowych) samolotach instaluje się autopiloty, które pomagają pilotom nic nie robić całymi godzinami, ale byłem pewien, że taki manewr jak lądowanie odbywa się zawsze na ręcznym oczywiście przy wsparciu komputerów, systemu naprowadzania itepe itede. To jak to było? Piloci włączyli automat przed lądowaniem i pili kawę, a automat się pomylił i wyłączył ciąg 500 metrów nad ziemią, bo myślał, że już ląduje. I co? Piloci nie zdążyli zareagować? Nie trzymali rąk na sterach patrząc z napięciem na zegary jak w prawdziwych filmach o lądujących samolotach? Toż wszystkie scenariusze, gdzie pilot zasłabł lub zginął i ledwo umiejący latać pasażer musi wylądować z pomocą atrakcyjnej, ale też nie umiejącej latać stewardessy - są wyssane z palca. Atrakcyjna stewardesa mogła po prostu włączyć autopilota i dalej robić sobie manicure. Po co niepokoić i stresować biednego pasażera. No tak, ale wtedy film byłby nudny.

Cóż nieodłącznie i od razu skojarzyło mi się ostatnie opowiadanie z cyklu Opowieści o pilocie Pirxie Stanisława Lema. Ananke. Późniejsze i chyba najbardziej dojrzałe z całej serii. Tam też tłem jest podobna sytuacja. Dość trudne lądowanie na Marsie, doświadczona, ale zbyt wierząca komputerom załoga, błąd maszyny i potężna katastrofa. I tylko Pirx siedzący w sterowni na powierzchni i krzyczący do mikrofonu „Na ręczną Kyle, na ręczną!”. Niestety Kyle nie usłuchał, albo nie zdążył usłuchać.

Tylko, że u Lema nauczyciel pokładowego komputera popełnia samobójstwo zorientowawszy się, że jego metody doprowadziły maszynę do błędu. Ciekawe, co tutaj zrobi firma Boeing prócz powiadomienia innych użytkowników, jeśli to rzeczywiście usterka ich wysokościomierza.

1 marca 2009

Kanion Antylopy - Arizona

Jak słusznie zauważył Bartek w komentarzu do poprzedniego posta (nawiasem mówąc samokrytycznie: żałosnego) fotka zrobiona była w kanionie Antylopy w Arizonie. Nie jest to typowy dla południowo-zachodniej części USA głęboki kanion żłobiony przez sporą rzekę (taki jak Wielki Kanion Kolorado, czy kaniony w parku narodowym Canyonlands). Kanion Antylopy jest stosunkowo płytki, ale bardzo wąski (miejscami trudno się przecisnąć) i jest wyżłobiony w wielkim kawale piaskowca znajdującym się na terenie wyglądającym jak pustynia. Wszędzie dookoła piasek. Ani kropli wody. Od czasu do czasu pojawiają się jednak deszcze i rzeka na pustyni żłobi w skale taką przecinkę przez skały. Działo się tak oczywiście od wielu tysięcy lat, a  ponieważ jest tam sucho, roślinności prawie nie ma, a piasek (dodatkowo żłobiący skałę) jest wywiewany i przewiewany przez wiatr – efekt wizualny jest niepowtarzalny.

Jeśli dodamy jeszcze do tego operujące z góry intensywne światło słoneczne oraz kolor samej skały – nic dziwnego, że lokalne plemię Navajów, będące właścicielem terenu, na którym leży kanion, pobiera od turystów słoną opłatę za zwiedzanie (obowiązkowa wycieczka, czyli tour). Ale opłaca się, naprawdę!

Jeden z transportowców Imperium W ramach tej luźno zorganizowanej wycieczki załadowali nas na pakę lekko rozklekotanego pickupa (okazało się, że wycieczka była europejska, bo prócz nas byli jacyś rozweseleni francuzi oraz dwie belgijki), dodali nam przewodnika w postaci kilkunastoletniej córki właściciela i przewieźli kiklka kilometrów przez pustynię. Klimat był przedni!

Wejście do kanionu AntylopySam kanion zwiedzaliśmy na piechotę (powyżej wejście do górnego kanionu) słuchając naszej poczatkujacej, nieco nieśmiałej, acz sympatycznej przewodniczki, która mówiła jak nazywają się poszczególne skały. To, co widać bylo na zdjęciu w poprzednim poście to “Zachód Słońca”. Widoki w środku są naprawdę urocze:

Kanion Antylopy Skały w kanionie AntylopySkały w kanionie Antylopy SunsetW drodze powrotnej zabraliśmy do naszego wozu inną (lekku juz zaniepokojoną) ekipę, której pickup się rozkraczył na środku pustyni (jak widać zakopał się w piachu na amen). Czekali na nas kilkanaście minut. Podobno awarie zdarzają im się często, bo warunki pustyni nie należą do sprzyjających.

Awarie się zdarzają dość często

Bardzo fajna przygoda! Szczerze polecam, jeśli tylko ktoś wybiera się w tamte strony! Jeśli chcielibyście tam trafić, to trzeba się kierować na miasto Page w Arizonie. Tak tak to wygląda na mapie i z satelity:


Wyświetl większą mapę