30 listopada 2008

Znikająca Antarktyda

My tu sobie grzecznie (lub nie) świętujemy Andrzejki, a po drugiej stronie świata wielki kawał lodu niemal odłamuje się od Antarktydy i płynie przez oceany. Problem zgłosiła Europejska Agencja Kosmiczna, a mowa o pęknięciach na lodowcu szelfowym Wilkinsa, który już w marcu tego roku nieco się … zdezintegrował:

Wtedy w marcu była to sensacja będąca dowodem na globalne ocieplenie (pierwsze donosiło Brytyjskie Biuro Antarktyczne, gdyż szelfowy lodowiec Wilkinsa leży na terenie tzw. Brytyjskiego Terytorium Antarktycznego), zaś sam lodowiec od tego czasu coraz bardziej trzymał sie tylko "na włosku", czyli na lodowym moście łączącym go z sąsiadującą z półwyspem antarktycznym wyspą Charcot. Zobaczymy, jak będzie teraz, ale wygląda na to, że wspomniany włosek się rozleci i cały lodowiec będzie mógł ulegać stopniowemu ... znikaniu. Kolejne kawały odłamią się i odpłyną w siną dal – tak jak na filmiku poniżej (relacja z marca 2008). Lodowiec po prostu rozpada się na bloki wielkości domów, które płyną w nieznane.

W marcu był to "kawałeczek" lodowca wielkości Wrocławia, a dziś mówimy o całym lodowcu szelfowym wielkości województwa dolnośląskiego … albo i większym. Na świeżutkim zdjęciu satelitarnym poniżej widać ten most, który można również znaleźć na pierwszym zdjęciu powyżej, prawda? Widać to przewężenie/zgrubienie w białym lodzie, powyżej zniszczonego miejsca. Wtedy jeszcze cały lodowiec wyglądał dość solidnie, a dziś niewiele prawdę mówiąc zostało. Jak oderwie się ten most to już reszta też prędzej, czy później odpłynie niesiona prądem oceanicznym.

A ja akurat (już drugi raz) czytam Antarktykę Kima Stanleya Robinsona i jestem tam z nimi na tych lodowych polach:


23 listopada 2008

Zieleniec – otwarcie sezonu

Tak dziś (23 listopada 2008) wyglądał Zieleniec, jedno z bardziej popularnych centrów narciarskich Dolnego Śląska:

Sezon oficjalnie się rozpoczął. Chodził jeden, krótki wyciąg, opłat za bilety i parkingi z tej okazji nie pobierano, dojazd był dość dobrze odśnieżony (choć zimowki lub łańcuchy były wskazane), a knajpki działały normalnie. Śniegu sporo (myślę, że jakieś 30 cm) i padał cały czas. Dodatkowo dośnieżają, gdzie trzeba. Ludzi niewiele, bo kto by się spodziewał? Pozostałe wyciągi ruszają podobno już jutro, jeśli tylko będą klienci. Można więc się śmiało wybierać! Droga powrotna wyglądała tak:

Po prostu zima w pełni!

10 listopada 2008

My name is Surface, Microsoft Surface - czyli James Bond i jego nowy gadżet

Byłem ja sobie na najnowszej produkcji z Jamsem Bondem w roli głównej: Quantum of Solace . Przy okazji: jest to jedna z niewielu produkcji, która wchodząc do kin w Polsce nie ma – często idiotycznie – przetłumaczonego tytułu; pamiętacie Wirujący Seks lub Szklaną Pułapkę? OK, ale wróćmy do Bonda numer 22 (po naszemu mniej więcej Odrobina ukojenia, pocieszenia albo ulgi - tu wyjaśnienie). Tym razem (już nie tak szarmanckiego) agenta 007 gra Daniel Craig i jest to ta sama rola, co ostatnio. Bond nie przebiera w środkach, zawsze wygrywa, złych wali ostro po pyskach, kobiety traktuje instrumentalnie, a zwierzchnością się nie przejmuje podejmując działania mocno nie licujące z godnością agenta Jej Królewskiej Mości. Nie mówi "My name is Bond, James Bond", nie zamawia ulubionego drinka ("wstrząśnięte, nie mieszane") i nie używa zaawansowanych aut produkowanych przez podziemne laboratorium MI6. Słowem: nowy Bond, twardy Bond, … fajny Bond! Polecam, ale przed pójściem do kina warto przypomnieć sobie treść Casino Royale, gdyż Quantum of Solace jest po prostu ciągiem dalszym i bez swej pierwszej części może się wydać niezrozumiały.

No, ale miało być o Surface i o gadżetach. Otóż w jednej ze scen Bond, jego własna szefowa oraz współpracownicy stoją nad wielkim elektronicznym stołem typu Microsoft Surface. Stół jest kilka razy większy i oczywiście bardziej gadżeciarski, ale podstawowa zasada działania pozostaje bez zmian: elegancki, animowany interfejs użytkownika pozawala na szybkie kojarzenie faktów i wyświetlanie informacji o podejrzanych. Scena zaczyna się od ujęcia, w których banknot z odciskiem palca jest kładziony na stół i jest automatycznie rozpoznawany, a odciski palców kojarzone są z odpowiednią osobą. Jak to jest możliwe? Na filmie wygląda to – trzeba przyznać – dość kosmicznie, ale dla osób znających zasadę działania stołu typu Surface wszystko staje się jasne.


Otóż pod spodem są zamontowane specjalne kamery - zwykłe i na podczerwień (w tym wypadku pewnie dodatkowo ultrafiolet), które są w stanie niejako "zeskanować" każdy przedmiot położony na powierzchni stołu. W ten sposób banknot z odciskami palców położony na powierzchni elektronicznego stołu i oświetlony od spodu ultrafioletową lampą może być odczytany przez kamerę i przekształcony na obraz w pamięci komputera. Hop siup i już jest na ekranie. Jak już mamy w pamięci komputera obraz odcisku palca - można go w świetny, dynamiczny sposób zwizualizować wraz z całą ścieżką rozumowania prowadzącą do przestępcy. W tym wypadku jest to gość płacący za pokój trefnym, znaczonym w poprzedniej części przez MI6 (dlatego mówię, aby obejrzeć najpierw Casino Royale) banknotem. Tak w skrócie wygląda scena, w której w najnowszym Bondzie występuje stół typu Surface. Ciekawe, czy Microsoft maczał w tym jakoś palce, czy nie? Product placementu jest przecież w tym firmie mnóstwo (gadżeciarski telefon SonyEriccsson oraz nowy Ford Ka). Nie zdziwiłbym się, gdyby maczał.

Oficjalna strona filmu (w tym trailer z pokazanym stołem).