Znikająca Antarktyda
My tu sobie grzecznie (lub nie) świętujemy Andrzejki, a po drugiej stronie świata wielki kawał lodu niemal odłamuje się od Antarktydy i płynie przez oceany. Problem zgłosiła Europejska Agencja Kosmiczna, a mowa o pęknięciach na lodowcu szelfowym Wilkinsa, który już w marcu tego roku nieco się … zdezintegrował: Wtedy w marcu była to sensacja będąca dowodem na globalne ocieplenie (pierwsze donosiło Brytyjskie Biuro Antarktyczne, gdyż szelfowy lodowiec Wilkinsa leży na terenie tzw. Brytyjskiego Terytorium Antarktycznego), zaś sam lodowiec od tego czasu coraz bardziej trzymał sie tylko "na włosku", czyli na lodowym moście łączącym go z sąsiadującą z półwyspem antarktycznym wyspą Charcot. Zobaczymy, jak będzie teraz, ale wygląda na to, że wspomniany włosek się rozleci i cały lodowiec będzie mógł ulegać stopniowemu ... znikaniu. Kolejne kawały odłamią się i odpłyną w siną dal – tak jak na filmiku poniżej (relacja z marca 2008). Lodowiec po prostu rozpada się na bloki wielkości domów, które płyną w nieznane. W marcu był to "kawałeczek" lodowca wielkości Wrocławia, a dziś mówimy o całym lodowcu szelfowym wielkości województwa dolnośląskiego … albo i większym. Na świeżutkim zdjęciu satelitarnym poniżej widać ten most, który można również znaleźć na pierwszym zdjęciu powyżej, prawda? Widać to przewężenie/zgrubienie w białym lodzie, powyżej zniszczonego miejsca. Wtedy jeszcze cały lodowiec wyglądał dość solidnie, a dziś niewiele prawdę mówiąc zostało. Jak oderwie się ten most to już reszta też prędzej, czy później odpłynie niesiona prądem oceanicznym. A ja akurat (już drugi raz) czytam Antarktykę Kima Stanleya Robinsona i jestem tam z nimi na tych lodowych polach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz