Wodą po Wrocławiu – część druga
Jak już pisałem wcześniej, realizuję sobie dla rozrywki koncepcję poznawania naszego miasta od wodnej strony. Dziś część druga opowieści.
Tym razem skorzystaliśmy z (płatnej niestety) pomocy przystani harcerskiej ZATOKA przy ulicy Portowej (boczna Długiej). Plan zakładał bowiem penetrację północnej strony miasta. Kiedyś zresztą mieszkałem w tym rejonie (Karłowice i Różanka), więc powrót na stare śmieci wydawał się być ciekawy. I rzeczywiście - było co prawda bardziej industrialnie, widoki inne, pogoda raczej mniej przychylna – ale to wszystko zgrało się z klimatem dzielnicy i było super. Rejon portowo-stoczniowy został więc spenetrowany wraz ze słynną elektrociepłownią (tu widziana od strony zachodniej):
Zaczęliśmy od śmignięcia koło przystani przy III LO (mnóstwo tam trenujących kajakarzy) aż do mostu Pomorskiego (tu widziany od zachodu) i rzutu okiem na Ostrów Tumski przez oba mosty:Dalej jak widać płynąć się nie da, więc cofnęliśmy się do Portu Miejskiego, gdzie zerknęliśmy na wielkie barki:
Potem popłynęliśmy w dół rzeki mijając pędzący w górę pchacz marki TUR:
Rzuciliśmy okien na jeden z ważniejszych mostów kolejowych (łączy Popowice z Osobowicami).
Nawiasem mówiąc most ten odegrał bardzo ważną rolę w czasie słynnej powodzi w 1997 roku, gdyż stanowił jedyne połączenie z centrum miasta. Dzięki niemu udało mi się (pieszo oczywiście) niemal w ostatniej chwili dotrzeć do pozostawionego w centrum miasta auta i przestawić je gdzieś wyżej. Auto do centrum odstawiłem oczywiście będąc przekonanym, że Różankę zaleje, a centrum nie. Okazało się wręcz odwrotnie i musiałem mój pojazd ratować. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.
Wracamy do tematu głównego. Jak łatwo można było przewidzieć następnym mostem za kolejowym jest słynny Most Milenijny – cud techniki i największa inwestycja mostowa Wrocławia. Oczywiście pokonaliśmy go, ale dołem. Od strony wody wygląda on bardzo ładnie – kolory rewelacja. Ku mojemu zaskoczeniu zawieszony jest dość nisko – spodziewałem się większego prześwitu. Jadąc nim górą zawsze wydawało mi się, że wisi bardzo wysoko nad powierzchnią wody.
Z daleka wygląda on tak (tu widok z zimowiska barek Osobowice I):
W zimowisku poznaliśmy bardzo sympatycznych panów z Zakładu Usług Podwodnych SONAR (rezydują na jednej z jednostek tam zacumowanej), z którymi pogadaliśmy o nurkowaniu w Odrze, o lodołamaczu PANDA obsługującym zimą odcinek Wrocław-Opole:
… oraz o wspólnych znajomych z klubu nurkowego Exstream. Rozmowy około-nurkowe zaowocowały zaprezentowaniem nam „muzeum” sprzętu stosowanego przez SONAR - w tym najbardziej egzotycznego i ciężkiego jak cholera hełmu nurkowego firmy Draeger:
Dalej śmignęliśmy na Różankę, gdzie zwiedziliśmy sympatyczną zatoczkę, którą nie raz odwiedzałem od strony lądu:
…oraz śluzę „Różanka”:
Nastąpił ostatni rzut oka na północną stronę portu miejskiego, pogoda zaczęła się robić naprawdę podła i trzeba było wracać.
Następnym razem Bajkał – już tym razem na pewno!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz