4 września 2007

Wodą po Wrocławiu – część druga

Jak już pisałem wcześniej, realizuję sobie dla rozrywki koncepcję poznawania naszego miasta od wodnej strony. Dziś część druga opowieści.

Tym razem skorzystaliśmy z (płatnej niestety) pomocy przystani harcerskiej ZATOKA przy ulicy Portowej (boczna Długiej). Plan zakładał bowiem penetrację północnej strony miasta. Kiedyś zresztą mieszkałem w tym rejonie (Karłowice i Różanka), więc powrót na stare śmieci wydawał się być ciekawy. I rzeczywiście - było co prawda bardziej industrialnie, widoki inne, pogoda raczej mniej przychylna – ale to wszystko zgrało się z klimatem dzielnicy i było super. Rejon portowo-stoczniowy został więc spenetrowany wraz ze słynną elektrociepłownią (tu widziana od strony zachodniej):

Zaczęliśmy od śmignięcia koło przystani przy III LO (mnóstwo tam trenujących kajakarzy) aż do mostu Pomorskiego (tu widziany od zachodu) i rzutu okiem na Ostrów Tumski przez oba mosty:

Dalej jak widać płynąć się nie da, więc cofnęliśmy się do Portu Miejskiego, gdzie zerknęliśmy na wielkie barki:

Potem popłynęliśmy w dół rzeki mijając pędzący w górę pchacz marki TUR:

Rzuciliśmy okien na jeden z ważniejszych mostów kolejowych (łączy Popowice z Osobowicami).

Nawiasem mówiąc most ten odegrał bardzo ważną rolę w czasie słynnej powodzi w 1997 roku, gdyż stanowił jedyne połączenie z centrum miasta. Dzięki niemu udało mi się (pieszo oczywiście) niemal w ostatniej chwili dotrzeć do pozostawionego w centrum miasta auta i przestawić je gdzieś wyżej. Auto do centrum odstawiłem oczywiście będąc przekonanym, że Różankę zaleje, a centrum nie. Okazało się wręcz odwrotnie i musiałem mój pojazd ratować. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

Wracamy do tematu głównego. Jak łatwo można było przewidzieć następnym mostem za kolejowym jest słynny Most Milenijny – cud techniki i największa inwestycja mostowa Wrocławia. Oczywiście pokonaliśmy go, ale dołem. Od strony wody wygląda on bardzo ładnie – kolory rewelacja. Ku mojemu zaskoczeniu zawieszony jest dość nisko – spodziewałem się większego prześwitu. Jadąc nim górą zawsze wydawało mi się, że wisi bardzo wysoko nad powierzchnią wody.

Z daleka wygląda on tak (tu widok z zimowiska barek Osobowice I):

W zimowisku poznaliśmy bardzo sympatycznych panów z Zakładu Usług Podwodnych SONAR (rezydują na jednej z jednostek tam zacumowanej), z którymi pogadaliśmy o nurkowaniu w Odrze, o lodołamaczu PANDA obsługującym zimą odcinek Wrocław-Opole:

… oraz o wspólnych znajomych z klubu nurkowego Exstream. Rozmowy około-nurkowe zaowocowały zaprezentowaniem nam „muzeum” sprzętu stosowanego przez SONAR - w tym najbardziej egzotycznego i ciężkiego jak cholera hełmu nurkowego firmy Draeger:

Dalej śmignęliśmy na Różankę, gdzie zwiedziliśmy sympatyczną zatoczkę, którą nie raz odwiedzałem od strony lądu:

…oraz śluzę „Różanka”:

Nastąpił ostatni rzut oka na północną stronę portu miejskiego, pogoda zaczęła się robić naprawdę podła i trzeba było wracać.

Następnym razem Bajkał – już tym razem na pewno!

Brak komentarzy: