8 października 2006

Koreańska sztuka biznesu

Sztuka wojny mówi, że tak naprawdę najlepiej wygrywać wojnę bez jednej nawet bitwy. Wiele pozycji SF mówi jak tą strategię stosować pokazując nam obcych przedostających się do naszego społeczeństwa i żyjących pośród nas.
Być może nie aż z takim rozmachem, ale po troszeczku taktykę tą stosuja też Koreańczycy, których ostatnio w moim rodzinnym mieście przybyło na potęgę dzięki otwieranym pod Wrocławiem zakładom produkującym ekrany LCD. Otóż, jak dowiedziałem się od znajomych nauczycieli, niektóre koreańskie dzieci objęte są podobno specjalnym programem rządowym przygotowującym ich do roli konsultantów w sprawie Polski. Chodzą do specjalnej szkoły, gdzie część grupy jest wyłącznie polskojęzyczna. Wręcz nie wolno mówić do nich inaczej, jak po polsku. Wychowują się jak Polacy i maja za zadanie przesiąknąć wręcz kulturą naszego kraju. Do kraju rodzinnego jeżdżą tylko na wakacje i mieszkają u rodzin zastepczych (aby pozostać jednak Koreanczykami). Jeśli to nie jest plotka, to potem, gdy dorosną (czyli powiedzmy za 10-15 lat) będą doskonałymi specjalistami znającymi nasze realia, naszą kulturę, nasze wady i zalety. I co wtedy zrobią koreańskie firmy, które ich będą zatrudniać? Więcej mówić chyba nie muszę. ;-)

Brak komentarzy: